Nowe, uzupełnione wydanie
W idealnym świecie pisanie biografii rockowych powinno być proste. Chętny i wystarczająco zdeterminowany autor kontaktuje się z interesującym go wykonawcą lub reprezentującym jego interesy wydawcą lub managementem. Ci albo posyłają go do wszystkich diabłów, albo wyrażają życzliwe zainteresowanie. W przypadku wystąpienia drugiej opcji, autor otrzymuje następnie zielone światło od przedstawicieli artysty (ów), co wiąże się przede wszystkim z wolą wzajemnej współpracy przy biografii. Odbywa się to na zasadzie tzw. gentlemens agreement lub profesjonalnej umowy z wieloma paragrafami i trudnymi wyrazami. Opisywany artysta angażuje się wówczas w powstanie dzieła, dzieląc się z autorem swoimi wspomnieniami, refleksjami, często bardzo prywatnymi i nieznanymi dotąd szerszej grupie fanów. Mamy wtedy do czynienia z biografią autoryzowaną. Nierzadko bardzo poprawną politycznie i unikającą dla danego wykonawcy wielu wątków niewygodnych lub obyczajowo nieprzyjemnych. Ale mimo wszystko zatwierdzoną i najczęściej promowaną medialnie przez samego zainteresowanego lub jego wydawcę.
Autor równie dobrze może takiego błogosławieństwa jednak nie otrzymać. Wtedy staje przed bolesnym dylematem. Działać dalej, na przekór zespołowi lub artyście, którego artystyczne dokonania wcale nie rzadko szanuje, a prywatnie nawet lubi, czy jednak odpuścić w imię tak zwanych dobrych stosunków branżowych. Zazwyczaj wygrywa to drugie podejście, bo przecież może klimat się kiedyś zmieni, popularność wykonawcy zmaleje lub wzrośnie i do tematu będzie można wrócić w bardziej sprzyjających okolicznościach. Znane są także przypadki, że autor przekonany o walorach częściej komercyjnych niż artystycznych swojego dzieła idzie w kierunku eskalacji potencjalnego konfliktu i narażając siebie oraz wydawnictwo, które firmuje jego publikację na ewentualny proces o zniesławienie, decyduje się na wydanie swojej książki, której przeciwny jest opisywany podmiot lub strażnicy jego artystycznej spuścizny. Czasami można podobno również zarobić, nie wydając napisanej o kimś pozycji.
Jeżeli zastanawiają się Państwo do której grupy zalicza się ta książka, spieszę od razu z odpowiedzią. Do żadnej z nich.
Zespół Rammstein i reprezentujący jego interesy management przypomina obecnie szczelny gmach orwellowskiego Ministerstwa Prawdy lub obwarowany kodami dostępu budynek nowoczesnej korporacji. Bez znajomości numeru PIN otwierającego rozsuwane drzwi z mlecznego szkła, nie masz szans dostać się do wewnątrz lub nawet zerknąć, co może być za szybą. Ja nie otrzymałem szansy poznania tego kodu. Próbowałem wszelkimi dostępnymi mi środkami, zawracałem głowę niezliczonej ilości osób, którym przy okazji chciałbym podziękować za wyrozumiałość i wyrazić nadzieję, że chociaż część z nich naprawdę chciała szczerze pomóc w nawiązaniu kontaktu z Rammstein lub osobami z najbliższego otoczenia zespołu.
Wielokrotnie odbierałem odpowiedzi w rodzaju przykro, ale naprawdę nie mogę ci pomóc , chociaż mam świadomość, że o żadnej zmowie milczenia mowy być nie mogło. Bardziej prawdopodobne jest to, że publikacja tej książki po prostu nie leżała w sferze zainteresowań zespołu lub jego biznesowych partnerów. Co więcej przez trwające półtora roku bezpośrednie lub pośrednie próby skontaktowania się z muzykami Rammstein mam prawie graniczące z pewnością przekonanie, że do nich samych taka informacja mogła nawet nigdy nie dotrzeć. Nie szkodzi. Dzięki temu napisałem książkę, która jest moją próbą opisania fenomenu zespołu. Książkę, która być może tym nieprzekonanym do Rammstein, pomoże zrozumieć i docenić ich muzykę, ale i dla oddanych, z natury wszystkowiedzących fanów będzie lekturą, która nie okaże się stratą zainwestowanych w nią czasu i pieniędzy.
Zapraszam na wizytę w niepowtarzalnym świecie
Komentarze