Uśmiech na wokandzie to zbiór kilkuset dowcipów wybranych z czasopism ukazujących się na ziemiach polskich w latach 1918-1939. Bohaterami żartów są włamywacze, kieszonkowcy, rabusie i zabijacy, których lepiej nie spotkać nocą w ciemnym zaułku. Nie brakuje kawałów o oszustach, defraudantach, uwodzicielach i sędziach spoglądających z politowaniem na ławę oskarżonych, gdzie cwany adwokat za sowite honorarium udziela porad kutemu na cztery nogi rzezimieszkowi. Autorzy dowcipów wykpiwają bankierów, którzy nie martwią się rozprutą kasą, lecz usiłują nie dopuścić by wieści o ich problemach z płynnością finansową dotarły do opinii publicznej. Detektywi na ogół nie potrafią wyśledzić z kim spotyka się zdradzająca małżonka, a posiadacze automobilów rozjeżdżają przypadkowych przechodniów autem, które nie zostało jeszcze spłacone. Uśmiechu i pogody ducha nie brakuje bohaterom dowcipów odprowadzanych do drzwi celi bądź pod szubienicę. Jakże więc może brzmieć ostatnie życzenie fryzjera, który popełnił ciężkie przestępstwo i skazany został na karę śmierci? Proszę o ostrą brzytewkę. Pragnąłbym przed śmiercią ogolić pana prokuratora.
Komentarze