Próba opisu procesu widzenia za pomocą geometrii jest narzucaniem na ów proces określonej, intelektualnie zracjonalizowanej matrycy. Pewnym śladem, który świadczyć by mógł o tym, że starożytni myśliciele byli świadomi tego faktu, jest ich pozorne wahanie odnośnie do tego, czy promienie widzenia biegną od czy do oka. Wiedzieli wszak, że widzenie jest niemożliwe bez światła, ale same promienie widzenia jako konstrukt intelektualny stanowiły też swoisty rodzaj emisji. Z kolei paradoks euklidesowego punktu, który nie składa się z części, lecz stanowi wierzchołek geometrycznego stożka widzenia, jest kwintesencją ograniczenia tak zracjonalizowanego poznania. Na zachodzie Europy wiedza ta przepadła na bez mała tysiąc lat. Gdy powraca ona za pośrednictwem średniowiecznych perspektywistów, trafia do pracowni artystów malarzy. Ci zaś, dystansując się od paradoksów kryjących się w teorii widzenia, wzięli z niej to tylko, co potrzebne im było w ich praktyce: punkt pojęty wyłącznie jako znak naniesiony na płaszczyźnie, ale gdy tak sformatowane pojęcie punktu podjął rzemieślnik o aspiracjach filozoficznych, to jest Leonardo, ontologiczną strukturę pustego znaku przeniósł on na rzeczywistość empiryczną, z nicości czyniąc jej teoretyczną zasadę.
Komentarze