Tajemniczy korespondent

Eperons-Ostrogi
Oprawa: Broszurowa
Rok wydania: 2020
Autor: Marcel Proust
Format: 115x205 mm
Liczba stron: 150
44 punktów lojalnościowych za ten produkt
Dostępność:
dostępny
Producent:
EAN:
9788366102392
Czas wysyłki:
24 godziny
44,99 zł
Kup teraz
Dodaj do ulubionych Zapytaj o produkt
Opis produktu
Cechy
Komentarze

Nieznane opowiadania homoerotyczne młodego Prousta, rok po pierwszym wydaniu francuskim!

Sięgając do szuflady młodego Prousta, otrzymujemy niepowtarzalny wgląd w osobowość wielkiego twórcy. O istnieniu tych krótkich tekstów mało kto wiedział. Napisane przez Prousta w ostatnim dziesięcioleciu XIX stulecia, przeleżały w archiwach aż do 2019 roku, kiedy po raz pierwszy mogli je poznać czytelnicy francuscy. Te częstokroć niedokończone, niedopracowane opowiadania są wciąż tworem początkującego pisarza. Proust jednak - dlatego właśnie, że pisze w sekrecie, a teksty zostawia w szufladzie - pozwala w nich sobie na coś, czego nie powtórzy nigdy w swych publicznych dziełach: o relacji homoseksualnej, zamiast opisywać ją zdystansowanym okiem zewnętrznego, przypadkowego obserwatora, pisze wprost, umieszczając ją w pełnym świetle dnia. *** Nie widzę już zbyt wyraźnie jego twarzy, lecz był bardzo wysoki, raczej szczupły, zaś w oczach i ustach miał coś rozkosznie delikatnego i miłego. Rzucił na mnie jakiś tajemniczy urok, zacząłem więc baczyć na własne słowa i gesty i, starając się mu spodobać, mówiłem rzeczy, które miały zachwycać, pełne subtelnych znaczeń, świadczące o mojej dobroci lub dumie. Czułem, że mnie słucha, podnosił na nas cudowne łagodne oczy, lecz gdy ja zerkałem na niego, spuszczał wzrok na gazetę. Namiętnie pragnąc (dlaczego?), żeby znów na mnie spojrzał, włożyłem monokl i udawałem, że rozglądam się dookoła, unikając tylko patrzenia w jego stronę. Robiło się coraz później, powinienem był już wracać. Nie dało się zresztą przedłużać spotkania w nieskończoność. Pożegnałem mojego dawnego ordynansa serdecznie, lecz rozmyślnie z pewną rezerwą. A potem spojrzałem przez sekundę na sierżanta siedzącego na swoim słupku, spojrzałem w jego cudowne, łagodne, wzniesione ku mnie oczy, pozdrowiłem go zdjęciem kapelusza i skinieniem głowy, lekko się przy tym uśmiechając.