W tych wierszach Ewa Filipczuk stoi (w ujęciu metaforycznym) zamyślona przed spoczywającym na sztalugach, właśnie rozpoczętym obrazem (załóżmy, że hieroglify zastąpiły pociągnięcia pędzlem). Płótno się nieustannie zmienia, jest przemalowywane, bywa przedstawieniem świata. Kiedy indziej jawi się jako oprawiona w antyramę szczelina, przez którą można dostrzec wyłącznie mały fragment, detal, element albo zaledwie drugiego człowieka (wtedy pejzaż zastępowany jest portretem). Wszystko dlatego, że w wierszach Filipczuk "dzisiaj dzieje się naprawdę" i nie ma mowy o stawianiu siebie poza dobrem i złem (martwa natura w ogóle tu nie występuje). Przy czym to deklaracja, za którą kryje się "dziecko/ które szuka słów/ a one zawsze nieudolne/ omijają różnicę między ciemnym i jasnym// więc dziecko zamyka ukradkiem piwnicę/ skacze po rzadkiej trawie/ i zapomina". Czy można to ująć szczerzej, klarowniej? Mówimy przecież o "dziecięcej niewinności", która - pozbawiona cudzysłowu - zamienia się w mądrą i uniwersalistyczną poezję. Piotr Gajda Ewa Filipczuk - poetka, autorka ośmiu zbiorów wierszy: Gra (PIW, Warszawa 1977), Caf Chaos (PIW, Warszawa 1980), Czekam na ciebie w ciemnościach (PIW, Warszawa 1986), Hotele, pokoiki małe (PIW, Warszawa 1989), Paryska sukienka (SLKKB, Łódź 1991), Klucz (Centauro, Łódź 1999), Sieć (SPPOŁ, Łódź 2003) i Czerwień, kolory ziemi (SPPOŁ/DL w Łodzi, Łódź 2022). Mieszka w Łodzi.
Komentarze