Zwięzła i błyskotliwa analiza przyczyn trwającego na Ukrainie napięcia, będącego pretekstem dla militarnego zaangażowania NATO i USA. Książkę powinien przeczytać każdy, kto jest zdolny do racjonalnego i odpowiedzialnego myślenia o amerykańskim i europejskim bezpieczeństwie.
Jack F. Matlock, Jr były ambasador USA w ZSRR.
Obowiązkowa lektura, dla każdego, kto jest zainteresowany zrozumieniem prawdziwych przyczyn katastrofy na Ukrainie. Abelow przekonująco argumentuje, że to Stany Zjednoczone i ich sojusznicy w NATO a nie Władimir Putin są głównymi jej winowajcami.
John J. Mearsheimer profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Chicago.
Nieoceniony elementarz faktów i kalendarium wydarzeń, które doprowadziły do eskalacji działań wojennych na Ukrainie. Bez zrozumienia historii udokumentowanej w tej książce, trudno spodziewać się deeskalacji tej amerykańsko-rosyjskiej konfrontacji na wschodnich granicach.
Chas Freeman były ambasador USA w Arabii Saudyjskiej i asystent
sekretarza obrony do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego.
Książka jest niezbędną lekturą dla osób zatroskanych o bezpieczeństwo narodowe USA i pokój Europy.
Douglas Macgregor emerytowany pułkownik armii USA odznaczony między innymi za męstwo w Iraku. Były dyrektor naczelnego dowództwo sił sojuszniczych NATO w Europie oraz doradca sekretarza obrony w administracji Donalda Trumpa.
Zwięzły, wyczerpujący i przystępny zarys wydarzeń, bezcenny dla zrozumienia, jak wojna po raz kolejny zawitała do Europy. Benjamin Abelow dowodzi, że kryzys na Ukrainie można było przewidzieć i go uniknąć.
Richard Sakwa brytyjski politolog i profesor polityki rosyjskiej i europejskiej na Uniwersytecie w Kent.
Stoimy przed realnym zagrożeniem nuklearnej eskalacji, mogącej stać się kresem cywilizacji. Książka Abelowa jest niezbędną lekturą dla wszystkich, którzy chcą tę wojnę zrozumieć, jak również zrozumieć, dlaczego trzydzieści lat po upadku Związku Radzieckiego zagrożenie nuklearne ponownie się pojawia.
Gilbert Doctorow historyk i niezależny specjalista od spraw Rosji, mieszkający w Brukseli.
Komentarze