Opis produktu
Cechy
Komentarze
W lutym 1961 roku, po całodziennej rewizji w mieszkaniu Wasilija Grossmana, funkcjonariusze KGB skonfiskowali wszystkie kopie Życia i losu - nawet bruliony i kalkę z maszyny do pisania. Jakimś cudem zostawili jednak w spokoju maszynopisy kolejnej, kto wie, czy nie bardziej nieprawomyślnej, powieści Wszystko płynie . ZSRR, niedługo po śmierci Stalina. Po blisko trzydziestu latach więzień łagrów Iwan Grigorjewicz wychodzi na wolność. Nikt na niego nie czeka. Ukochana kobieta dawno wyszła za mąż, stryjeczny brat obawia się, że utrzymywanie kontaktów z Iwanem może zaszkodzić jego karierze naukowej. Były łagiernik nie oczekuje jednak zbyt wiele, usiłuje jedynie rozpocząć nowe życie i przystosować się do radzieckiej rzeczywistości. W opis wydarzeń związanych z powrotem Iwana wplecione są jego wspomnienia z więzienia i obozów, refleksje na temat wolności, zniewolenia i mechanizmów działania władzy oraz historie ludzi - współlokatorki Iwana, która była świadkiem głodu na Ukrainie, ukraińskiej rodziny Karpienków, starego bolszewika, który padł ofiarą wielkiej czystki, żony wroga ludu aresztowanej i wywiezionej do łagru. Wszystko płynie to nie tylko niepospolite dzieło literackie i głęboki traktat historiozoficzny, ale także autentyczna i poruszająca opowieść o ludzkich losach.
Grossman nie zdążył ukończyć powieści Wszystko płynie . Zaczął ją pisać w roku 1955 i wciąż jeszcze poprawiał w ostatnich dniach życia w szpitali jesienią 1964 roku. Struktura opowieści jest nieco rozchwiana, a ładunek faktów historycznych tak wielki, że większość innych książek załamałoby się pod jego ciężarem. A jednak to prawdziwe dzieło sztuki literackiej; ma wprawdzie wagę dokumentu historycznego, ale jest czymś znacznie większym.
Robert Chandler
Miał odwagę postawić znak równości między nazizmem a stalinizmem […] . Skazano go na zapomnienie. Pośmiertnie wraca jako klasyk literatury.
Roman Daszyński, „Gazeta Wyborcza”
Wstrząsająca książka. O odczłowieczeniu ludzi, ale także o tym, że choć ginie człowiek, wolność nie umiera nigdy.
„The Independent”
Komentarze